Zacznę od tekstu jednej z moich ulubionych piosenek ShataQS „Fenix”:
„… skrzydła twe związali, kazali biec, by dopasować Cię,
nauczali, żeś niegodzien jesteś i zgubiłeś się,
rytm swój zmieniłeś i pokochali Cię, bo martwy stałeś się…”
Kiedy pierwszy raz go usłyszałam, poczułam, jak wiele z nas może się z nim utożsamiać. Przez lata czułam się obca we własnym ciele. Czułam, że zamiast dawać mi wolność i moc, ogranicza mnie. Pamiętam nawet moment, w którym nastąpiło to rozłączenie. Byłam nastolatką i miałam problemy z biodrem. Rodzice zabrali mnie do lekarza. Po szybkim badaniu stwierdził, że moje nogi są różnej długości i że mam niezidentyfikowaną blokadę w dolnej części pleców. Tyle! Żadnej terapii, żadnej porady, nic. Powiedział jedynie, że będę musiała żyć z tym ograniczeniem. A najgorsze było to, że mu uwierzyłam!
Czułam się coraz bardziej odłączona od siebie, od swojego ciała. Za każdym razem, gdy widziałam kogoś w tańcu lub w gimnastycznej figurze, myślałam: „To wygląda na takie proste, dam radę”. Ale wtedy moje ciało mnie zdradzało, stawiało opór i przychodziło zniechęcenie i zagubienie. To sprawiło, że nie czułam się bezpiecznie i swobodnie we własnym ciele. Straciłam mój prawdziwy dom na wiele lat.
Potem przyszła joga. Ale rzecz z jogą polega na tym, że czasami nie pojawia się ona z błyskawicami i grzmotami, jak rycerz w lśniącej zbroi lub Thor. Potrafi po cichu wkradać się latami w czyjeś życie. I tak było w moim przypadku. Na początku wydawała się trudna, wręcz niemożliwa, wiele razy rezygnowałam i poddawałam się. Ale mata ciągle mnie wołała i krok po kroku staliśmy się przyjaciółmi. Zaczęłam zauważać drobne postępy i zmiany, z każdymi zajęciami mogłam pochylić się nieco niżej lub dłużej utrzymać pozycję. Mata stała się miejscem, w którym spotkały się moje ciało, dusza i umysł. Gdzie pracowali razem, aby uwolnić więzy, które mnie ograniczały, jak skrzydła feniksa z piosenki.
Dla Ciebie również mata może być miejscem, w którym odzyskasz swoje życie, obudzisz wewnętrzną mądrość i nauczysz się słuchać swojej intuicji.
Wiem, że to ciągły proces. Pełen porażek, czarnych myśli i porównań z innymi. Mogą przyjść dni, a nawet tygodnie bez ćwiczeń, ale zawsze wiedz, że mata jest dla Ciebie. Że jest to „miejsce”, do którego zawsze możesz wrócić i połączyć się ze sobą, rzucić sobie wyzwanie i zadbać o siebie.
Nasze ciało jest głównym domem, jaki kiedykolwiek będziemy mieć. Ma ogromną siłę i naszym zadaniem jest poczuć się w nim dobrze i rozkoszować się energię przepływającą przez każdą komórkę. Możesz to osiągnąć właśnie dzięki jodze.
Zdjęcia zrobione przez Maja Adamczuk
.
Dzięki moim technikom i podejściu, będziesz doświadczać jogi w sposób lekki i przyjemny, jednocześnie czerpiąc pełne korzyści z jej praktyki.
Nigdy nie byłam wysportowaną dziewczyną ani atletką, a co za tym idzie:
Choć jogę praktykuję już od kilku lat, robiłam to zawsze samodzielnie. Przed zajęciami grupowymi blokował mnie „uduchowiony język (polski)” osoby prowadzącej. Karolina to odczarowała! Prowadzi Ona jogę w takim stylu, że każdy znajdzie tam coś dla siebie. Wyjaśnia trudniejsze pozycje, ale sposób dojścia do tych pozycji jest niesamowicie przemyślany - widać w tym pasję i doświadczenie!
Wspaniałą cechą tych zajęć było indywidualne podejście do uczestników. Instruktor regularnie dostosowywał ćwiczenia do naszych możliwości, zachęcał do słuchania własnego ciała i respektowania swoich ograniczeń. To stworzyło atmosferę bezpieczeństwa i zrozumienia.
Atmosfera na zajęciach była niesamowicie przyjazna. Były tam różne osoby pod względem umiejętności, wieku i poziomu zaawansowania, ale wszyscy czuliśmy się akceptowani. To ważne, aby uczestnicy mogli swobodnie eksplorować swoje ciało i umysł bez presji czy ocen.